Prosto. Prościej. Najprościej, jak się da.
Czy można żyć bez presji rzeczy i spraw, które zagracają nasze życie i nie pozwalają skupić się na tym co najważniejsze?
Codzienna dżungla wypełnia i zniewala nasze wybory i chaos bierze górę.
Często nawet nie uświadamiamy sobie, że nadmiar wszystkiego, to jest to, co tak najbardziej przeszkadza nam w życiu.
A nawet, jeśli wiemy i umiemy rozpoznać, to co jest przyczyną irytacji czy w ogóle braku radości i zadowolenia, nie umiemy wrócić do stanu pierwotnego.Autorka książki „Minimalizm po polsku”, Anna Mularczyk-Meyer, zachęca do podjęcia wyzwania podążania za szczęściem.
Na początku tej drogi przede wszystkim warto się zatrzymać i przede wszystkim posprzątać.
Posprzątać wszędzie, we wszystkich obszarach życia.
W swoich myślach, w ciele, w garderobie czyli generalnie w całym otoczeniu domu i pracy.
Sprzątanie to jednak dopiero pierwszy etap zmagań w odzyskaniu panowania nad rzeczywistością.
Ograniczenie ilości rzeczy i spraw, które angażują naszą uwagę, pomoże przywrócić naturalną koncentrację na sprawach najważniejszych i pozwoli nam to odzyskać kontrolę na życiem w ogóle.
W chwili, kiedy po zdecydowanym zmniejszeniu zawartości szuflad odczujemy ulgę, bo każdy potrzebny przedmiot będzie miał swoje miejsce, wyzwanie celowego wyboru minimalizmu, jako sposobu na życie, dopiero się zaczyna.
I ta nowa historia każdego z czytelników na pewno jest najciekawsza, bo może obrazować, jak książki i idee wpływają na konkretnych ludzi. I to jest najciekawsze.
Idea minimalizmu, to nie jest nowy pomysł na polskim obszarze pomysłów na życie.
Nowe jest jednak w tej książce przedstawienie „jak to się robi w Polsce” z oceną i kontekstem realiów życia w Polsce tu i teraz oraz zarysem powojennych losów polskich rodzin i ich stosunkiem do świata materialnego.
Przedstawiona w książce osobista drogi autorki od skrajnego zanurzenia się w pozytywnych emocjach wywoływanych stanem posiadania i kolejnych zakupach po celowe usuwanie z życia zbędnych rzeczy czy spraw – robi naprawdę duże wrażenie i przekonuje o wartościach podjęcia takiego wyzwania także w swoim życiu.
Z podjęciem każdej aktywności, zawsze najtrudniejszy jest start. I nie da się w tym przypadku zastosować żadnych półśrodków. Chcąc skorzystać z rad autorki, musi ograniczać się na każdym kroku, kiedy już to podejmiemy jako swój cel. Efekty mają być bardzo znaczące i dobrze odczuwalne. Dzięki pozbyciu się nadmiarów w różnych obszarach, zmniejszeniem tempa życia i podejmowanych aktywności czy celowym wyborem na przykład, nie kupowania niepotrzebnych rzeczy na każdej wyprzedaży, etc – nasze życie, może powrócić znów do źródeł szczęścia i spokojności.
Myślę, że jest to lektura dla każdego, kto szuka pomysłów jak uczynić własne życie i swój świat – lepszym i nade wszystko szczęśliwszym. Jeśli więc mniejsze posiadanie znaczy w ogóle lepsze działanie – jestem za!
Tak dla minimalizmu! Po prostu!